WalterRost
“Die männliche Jungfrau.
Das Geheimnis der Johanna von Orleans”
Rowohlt Verlag GmbH, Reinbek bei Hamburg, 1983;
ISBN 3 498 05700 6
“Współcześni wiedzieli: Jeanne d’Arc jest kobietą”…”Lecz zachowywała się jak mężczyzna”.
Są to tytuły dwóch rozdziałów z pierwszej części książki. Autorem jest niemiecki romanista, historyk i pedagogik, urodzony w 1911 roku we Freibergu w Erzgebirge (po polsku: w Górach Kruszcowych), wykształcony w Münster, Hamburgu i Paryżu. Po II Wojnie pracował jako bibliotekarz klasztorny, następnie był Oberstudienratem i w końcu został docentem. Prowadził on intensywne badania nad Joanną d’Arc i jej epoką od roku 1975. Książka ta jest wynikiem owych badań. Jednak bezpośredni impuls do napisania tej książki nadszedł w r. 1981 po tym, gdy amerykański endokrynolog Robert B. Greenblatt opublikował, w sierpniu 1981, swój artykuł „Jeanne d’Arc – Syndrome of Feminizing Testes“ („Jeanne d’Arc – Syndrom zespołu feminizujących jąder“) w „British Journal of Sexual Medicine“. Autor skrytykował dzieło Greenblatta w niektórych aspektach, tym niemniej uznał on je za interesujące. W istocie Walter Rost musiał być naprawdę pod wrażeniem tego krótkiego artykułu, skoro zdecydował się on na włączenie jego pełnego tekstu – i to zarówno w angielskim oryginale jak i niemieckim tłumaczeniu – jako załącznika we własnej książce.
Walter Rost podkreśla (na str. 9), że on sam, samodzielnie badał również ten temat:
„Jak pokazuje historia nauk, zdarza się, że jakiś problem w jakimś sensie wisi w powietrzu i że, w bardzo oddalonych miejscach, podejmowane jest jego rozwiązanie, gdy jeden badacz nie wie nic o drugim. Tak więc ja również zajmowałem się, przez okres około ośmiu lat – z dłuższymi przerwami – tą samą hipotezą co Robert B. Greenblatt. Na podstawie dogłębnych studiów źródeł średniowiecznych doszedłem, jako historyk, do tego samego wyniku co Greenblatt jako naukowiec. Różnię się od niego jedynie tym, że pragnąłem wyjaśnić w szczegółach to, co mój „poprzednik“ przedstawił w formie śmiałego szkicu.“
Odnotowuje on, że artykuł Greenblatta spotkał się z rozmaitymi reakcjami w owym czasie i cytuje niektóre z nich. Tak więc na przykład AFP we Francji nadało swej informacji tytuł „Joanna d’Arc miała być mężczyzną“ („Jeanne d’Arc aurait été un homme“); gazeta BZ w Berlinie skomentowała: „Święta Joanna była mężczyzną“ („Die Heilige Johanna war ein Mann“); „Observer“ zapytał: „Czy Joanna d’Arc naprawdę była mężczyzną?“ („Was Joan of Arc really a man?“), podczas gdy BILD-Zeitung spytał po prostu: „Pan Jeanne d’Arc?“ („Herr Jeanne d’Arc?“).
Najgłośniejsze i najbardziej wrogie komentarze nadeszły od ludzi, których Walter Rost nazywa „Johannistami“ („Johannisten“). Kierowniczka „Centre Jeanne d’Arc“ w Orleanie, Régine Pernoud, cytowana jest w swej opinii odnośnie twierdzenia Greenblatta o skłonności Joanny do noszenia męskiego odzienia jako o transwestytyzmie. Zwróciła się ona, w roku 1982, do kobiet noszących dżinsy w ten oto sposób:
„…według tego, co czytamy u tego starego maniaka, nie ma wątpliwości, że dotknięte jesteście feminizacją jąder. Dajcie się zbadać i leczyć zanim będzie za późno na kontynuację rodzaju ludzkiego“ („…à lire le vieux maniaque en question, c’est indubitablement que vous êtes atteintes de féminisation testiculaire, faites-vous examiner et soigner avant qu’il ne soit pas trop tard pour la perpétuation de l’espece humaine“).
Książka Waltera Rosta jest oczywiście obszerniejsza niż jakikolwiek artykuł. Liczy w sumie 316 stron, łącznie z przypisami, spisem treści, indeksem i listą ilustracji. Sam tekst Rosta liczy 273 strony. Poniższy tekst stanowi jego skrótowe zaprezentowanie. Dla łatwiejszego czytania utrzymaliśmy relacjonowanie książki tekstem czarnym, nasze własne doń uwagi posiadają czcionkę czerwoną.
Tak więc kim była Joanna d’Arc?
Została kilkakrotnie zbadana fizycznie, więc jakakolwiek pomyłka odnośnie jej płci byłaby wykluczona – przynajmniej jeśli chodzi o jej wygląd zewnętrzny…
Autor spogląda najpierw na “aspekt genetyczny”: “Interseksualizm jest ‘stanem nieprawidłowego zróżnicowania wewnętrznych i zewnętrznych genitaliów’”
“Osoby ze szkieletową rozbieżnością między cytogenetycznym męskim ‘wewnętrznym’ rezultatem a czysto żeńskim piętnem pierwszo- i drugorządnych ‘zewnętrznych’ organów płciowych są męskimi hermaphrodytami o żeńskim fenotypie. Mamy tu do czynienia z ‘kobietą’, która, według palety chromosomów i gruczołów płciowych, jest mężczyzną. Jak wiadomo, syndrome ten ma nazwę ‘pseudohermafrodytyzm’ or ‘zespół feminizujących jąder’ (‘pseudohermaphroditismus masculinus internus’). Dana osoba jest ‘męskim pseudohermafrodytą o wyglądzie kobiety”.
To też, według Autora, jest powodem, dla którego Jeanne nie menstruowała (cytuje on zeznanie Jeana d’Aulon z procesu rehabilitacyjnego).
Obecnie “zespół feminizujących jąder” jest zazwyczaj znany jako “zespół niewrażliwości na androgeny” (“androgen insensivity syndrome”, w skrócie AIS), który może być albo “niekompletnym AIS” (“partial AIS” lub PAIS) albo “kompletnym AIS” (“complete AIS” lub CAIS). Różnica między nimi polega na tym, że w przypadku niekompletnego AIS ludzie posiadają “rozmaitą liczbę cech męskich”, podczas gdy w przypadku kompletnego AIS rezultatem jest całkowity fenotyp żeński, o którym pisze Autor. Definicję można znaleźć tutaj www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24715185 , natomiast studium przypadku jest tutaj www.rjme.ro/RJME/resources/files/550114177181.pdf.
Jak Joanna wyglądała?
“Ma się odczucie, jakby się wspominało te sportsmenki, które w zawodach międzynarodowych ostatnich dziesięcioleci wyróżniały się rezultatami, których kobieta normalnie nie jest w stanie osiągnąć. Od lat trzydziestych media często informowały o kobiecych lekkoatletkach, które swoimi rozmiarami i zdolnościami sportowymi często dorównywały bardziej swym męskim kolegom”. Następnie podawane są przykłady (p. 44-45)
“…bardziej muskularne sportsmenki są zazwyczaj niższe i krępe, podczas gdy wśród reprezentantek żeńskiej domeny przeważają kobiety wyższe oraz szczuplejsze.” (p.45)
Bardziej krępa sportsmenka miałaby większe powodzenie w rzucie oszczepem, rzucie dyskiem itd. Z drugiej strony róślejsze, mniej masywne “żeńskie” sportsmenki posiadają dłuższe kończyny i bardziej ‘męską’ miednicę. Są dobre w sprincie i skokach. Joanna d’Arc, według źródeł pisanych, była kobietą typu sprinterki, “gdy tylko był alarm, była najszybsza i pierwsza” (Qu IV, 248: “elle estoit la plus diligente et premiere”).
Podczas walki o Tourelles w Orleanie, ona “była pierwszą, która przystawiła drabinę” (Ti I, 79, 231: “ipsa fuit prima quae posuit scalam in altum”).
W innej zaś sytuacji w Orleanie:
“Więc Anglicy podnieśli wielki okrzyk nad uciekającymi Francuzami i uczynili wypad z wielką siłą. Chcieli ścigać Dziewicę, jednocześnie krzycząc na nią i obrzucając ją wyzwiskami. Lecz oto nagle zawróciła. Choć niewielu mężów przy niej było, pokazała swym wrogom twarz i maszerowała długimi krokami i z rozwiniętym sztandarem ku Anglikom”. (Qu IV, 226: “Alors Anglois levèrent grand hue sur les François, et issirent á puissance pour poursuivre la Pucelle, crians grans cris après elle, et luy disans paroles diffamables; et tout soudain elle tourna contre eux, et tant peu qu’elle eut de gens, elle leur fist visage, et marcha contre les Anglois à grans pas et à estendart desploye”).
Autor komentuje dalej (p.48): “Nie było rzeczą trudną dla prącej do walki wysokiej Dziewicy prześciganie mniej sprawnych biegaczy”. Wyraża swe przekonanie co do wzrostu i długich nóg Joanny stwierdzając, że podczas gdy większość jeźdźców potrzebowała albo względnie wysokich kamieni albo też specjalnych stopni drewnianych, by dosiadać koni, to znowuż on Dziewica, gdy miała wsiadać na konia w Poitiers, prowadziła go do małego kamienia, który był “na rogu Rue St Etienne” (Qu IV, 537: “une petite Pierre… où elle print avantage pour monter sur son cheval…”).
Kamień ten został stamtąd zabrany w roku 1823, a jego fragmenty mogą być oglądane w muzeum w Poitiers. Gdyby kończyny Joanny były podobnej długości jak zazwyczaj u kobiet, to musiałaby ona znaleźć wyższy obiekt dla dosiadania konia.
A zatem, w skrócie: była ona wyższa niż kobiety zazwyczaj były oraz raczej szczupłej budowy ciała, z mniejszą miednicą, z długimi nogami i ramionami.
W którym to wypadku, gdy spoglądamy na powyższą ilustrację (pożyczoną przez nas z internetu), spodziewalibyśmy się, że Jeanne reprezentowała typ pierwszy po lewej.
Jej cierpienie
Będą c kobietą J.d’A. szabko zaczęła odczuwać dyskomfort regularnej jazdy konnej w PEŁNEJ zbroi na wysokim siodle, które wykonane było z drewna z warstwami materiału i skóry. Strzemiona były umieszczone z przodu takich siodeł, nie pośrodku, i były one także znacznie dłuższe. W rezultacie jeździec miał swe nogi wyciągnięte do przodu, jak na poniższych ilustracjach. Ostatnia z nich (na dole po prawej) przedstawia Joannę d’Arc wyganiającą prostytutki z obozu wojskowego. Taka pozycja jeździecka dawała niewielkie szanse na stawanie w strzemionach.
Tak jak nogi były wyprostowane, musiały one także być wyciągnięte na boki, to znaczy jeździec musiał trzymać je rozkroczone. Wystarczy spojrzeć na te dwa pomniki Joanny d’Arc, jeden w Reims, drugi w Melbourne, by dostrzec jak dalece jej nogi musiały być rozkroczone. To była wyjątkowo niedogodna pozycja jeździecka dla kobiety.
Jej genitalia stały się nabrzmiałe i obolałe i cierpienie to nie ustało po tym, gdy dostała sią do niewoli. Autor jest nawet przekonany, że stało się ono nawet poważniejsze w związku z brakiem kwalifikowanej opieki medycznej oraz ze względu na fakt, że była więziona w niezbyt higienicznych warunkach. W istocie oszczędzimy naszym Czytelnikom oglądanie tutaj wszystkich tych okropnych fotografii, które można znaleźć na medycznych stronach w sieci, a które pokazują jak de facto te ograny kobiece mogą zostać uszkodzone na skutek intensywnej jazdy konnej w podobnych warunkach.
Dopiero w lutym 1431 (1430) biskup Cauchon zwrócił się z prośbą do Wydziału Medycznego Uniwersytetu Paryskiego o przysłanie wykwalifikowanego lekarza do zbadania Jeanne. Lekarz ten nazywał się Guillaume de la Chambre jr. (który był rówieśnikiem Jeanne, jako że urodził się w roku 1408). Raporty tego lekarza, zarówno z roku 1431 jak i 1456, wskazują, że J.d’A. ciężko z tego powodu cierpiała. Zbadał ją między innymi “in renibus” (od “Rēnes”, który to termin obecnie tłumaczy się jako “nerki”, jednak wówczas termin ten obejmował także jądra, zarówno męskie jak i żeńskie). Stwierdził, że były one “ogromnie nabrzmiałe”. Według de la Chambre, jej choroba była typową “chorobą zagęszczenia” (“casus compressorum morborum”, niemiecki termin: “Kompressionskrankheit”).
Cierpienie to ujawniło się najwyraźniej już podczas 600-kilometrowej długiej podróży z Vaucouleurs do Chinon (s. 121 – jak leczyć podobne “rany”, z “Regimina sanitatis” Adama de Cremona).
Jeśli J.d’A. była “verschlossene Frau” (”kobietą zamkniętą”), toteż jakakolwiek próba zgwałcenia jej w więzieniu musiałaby zakończyć się beznadziejnym niepowodzeniem. Ale oznaczałoby to również, że – jak Autor to ujmuje – jakakolwiek ciąża byłaby możliwa tylko, “gdyby ‘Duch Święty’ uczynił ją możliwą poprzez ‘cud’” (s.123: “…wenn der ‘Heilige Geist’ es durch ein ‘Wunder’ bewirkte”). Była ona zatem, wg Autora: “zgwałcona i nie zgwałcona; dziewica, a jednak nie dziewica” (s. 126).
W naszym przekonaniu, jeśli ona RZECZYWIŚCIE tak dalece cierpiała i jej organy płciowe były “ogromnie nabrzmiałe” jak G. de la Chambre informuje, to musiały one wyglądać na bardzo chore nawet na pierwszy rzut oka, najpewniej także zaczerwienione. W którym to wypadku, nawet jeśli Anglicy zdołali rozebrać ją przy użyciu siły, natychmiast zrezygnowaliby z jakiegokolwiek zamiaru gwałtu, do którego zostaliby zniechęceni jej wyglądem, przerażeni możliwością ‘infekcji’ lub ‘zakażenia’ przez “czarownicę”…
Strona 127: “Interseks z pierwotnym brakiem miesiączki, szczątkową pochwą i męskimi gonadami należy jednakże, na przykład, również do kategorii zespołu feminizacji jąder, jeśli badana pacjentką nie osiąga średniego wzrostu 173 cm” (“Ein Intersex mit primärer Amenorrhöe, rudimentärer Scheide und männlichen Gonaden gehört aber zum Beispiel auch dann noch zur Kategorie der testikulären Feminisierung, wenn die zu untersuchende Patientin etwa die Durchschnittgröβe von 173 cm nicht erreicht“).
Autor następnie kontynuuje rozwijanie swych poglądów na Joannę jako wysoką kobietę. Przytacza przykład figury wysokiej J.d’A. w kościele St Riquier. Kościół ten został zbudowany w roku 1511. A oto opis owej figury:
“Trzyma ona złamaną kopię w prawej dłoni. Lewe ramię jest odłamane. Jest ona wysoka i ma ładne kształty ,ma piękną twarz, oczy jej zdają się opuszczone i wyrażają pewien smutek”.
Miejscowi zwykli mówić: “Jeśli chcecie stworzyć podobiznę Dziewicy Joanny, idźcie do kościoła St Riquier i popatrzcie na tę wysoką Dziewicę z kopią!”
Autor wspiera swój pogląd na wzrost Joanny także argumentem stosunku jaki powinien istnieć między wzrostem jeźdźca a rozmiarami jego konia. Pisze on między innymi: “Francuscy kawalerzyści, którzy teraz są w podeszłym wieku, pamiętają, że w pułkach kawalerii, wciąż jeszcze w pierwszej połowie tego wieku (było to pisane w roku 1983), ‘dla względów estetyki i jednolitości wyglądu’, troszczono się o zachowanie satysfakcjonujących proporcji między rozmiarami konia i jeźdźca. W ciężkiej jeździe francuskiej wymagany był wzrost co najmniej 1,76 m (…) i było rzeczą normalną, że jeździec harmonizował z koniem”.
Dlatego też Autor zdecydował się posłużyć się regułą, że koń powinien być “…punktem wyjścia dla rozważań, które, poprzez cały szereg pewnych źródeł, wspierają przekonanie, że wzrost Joanny był zdecydowanie powyżej przeciętnego wzrostu kobiet”.
Cytuje on więc m.in. Mathieu Thomassin, zaufanego Karola VII. Thomassin odnotował, że po tym jak Jeanne była słownie obrażana przez Anglików w Orleanie, “dobrze uzbrojona i wyposażona, wsiadła na dużego konia”.
Najwyraźniej musiała ona “harmonizować” ze swymi końmi. Guy i André de Laval napisali 8 czerwcy 1429 do swej matki i babki. W liście tym czytamy: “…i widziałem ją wsiadającą na konia, w pełnej, połyskującej zbroi, jedynie z odkrytą głową, z małym toporem wojskowym w dłoni. Wsiadła ona na dużego konia wojskowego”.
Co do wzrostu Joanny, Adrien Harmand w swej książce (“Jeanne d’Arc, ses costumes, son armure”, Paris 1929) przyjął, jako punkt wyjścia dla swej konkluzji, długość tuniki, która, jak obliczył, mogłaby zostać uszyta z materiału zakupionego przez Karola Orleańskiego na ubrania Joanny. Jako że tunika ta miałaby 85 cm długości (od ramienia do kolana), wyciągnął on wniosek, że “dobrze i proporcjonalnie zbudowana” kobieta miałaby od 1,57 m do1,59 m wzrostu. Gdyby taka tunika miała być uszyta dla mnie, miałaby długość 104 cm. Mam 1,87 m wzrostu. Ludzie mają rozmaite typy ciał, niektórzy są wysocy i szczupli, inni niscy i krępi. Możemy jednak znaleźć osoby zbudowane proporcjonalnie w każdej z tych grup. Osobiście w tym celu dokonałem pomiaru kilku kobiet jako porównania. Wniosek z tych pomiarów był taki, że aby kobieta nosiła 80-centymetrową tunikę sięgającą do kolan, to musiałaby mieć pomiędzy 1,54m a nieco powyżej 1,60m wzrostu. I jeśli tunika posiadała obszycie z futra lub frędzli – a obszycie takie mogło mieć od 5 do 10 cm szerokości – to wzrost Joanny wynosiłby gdzieś pomiędzy 1,59m a 1,70m.
Będąc wysoką, musiała też być szczupła. Nie jest pamiętana jako jedząca zbyt wiele. Z całą pewnością nie cierpiała na “anoreksję”, gdyż ta choroba wyczerpuje organizm. Ale najwyraźniej dobrze wyglądała i miała szczupłą sylwetkę, gdyż taka sylwetka była uważana, w Wiekach Średnich za “elegancką”.
Wrażenie jakie robiła, było następujące: “pour ung fier prince contée, non pas pour simple bergière” (“niczym dumny książę, a nie jak prosta pasterka“ – Qu V, 48) (p. 145).
Autor konkluduje:
“Jak widzimy, nie kosztuje wiele wysiłku skompletowanie listy symptomów obejmujących syndrom zespołu feminizacji jąder. Dziewica spełnia warunki w istotnych punktach. Jest wyższa niż kobiety zazwyczaj, posiada figurę bez zarzutu. Jest szczupła, ma ładną twarz, nawet jeśli bez atrakcyjnego wdzięku.” (s. 150).
Jeanne posiadała silną skłonność do powtarzania się w mowie, mianowicie do tego, co Niemcy określają “Doppelnennung”, czyli “podwójne-repetycje”. Na przykład:
“Batard, Batard, w imię Boga rozkazuję ci…”
“Gladale, Glasdale, poddaj się, poddaj się Królowi Niebios!”
“Przyjaciele, przyjaciele, naprzód, naprzód!”
“Ruszaj, ruszaj!”
“Ha! Mój sztandar, mój sztandar!”
“Rouen, Rouen, czy tutaj umrę?”
Autor uważa, że ten fakt stałego powtarzania się mógł być wynikiem jej typowo kobiecego głosu, który nie był “durchdringend” (“przenikliwy”). W jego opinii mogła ona sądzić, że siła jej głosu nie była zbyt wielka, stąd też mogła czuć się zmuszona do powtarzania się – podświadomie lub świadomie…
“Motywacją do używania podwójnych powtórek i rozkazów leży prawdopodobnie w niskim mniemaniu Joanny o jej zbyt miękkim, zbyt damskim głosie. Szczególnie w sytuacjach w walce instynktywnie umieszcza ona drugi okrzyk popierwszym, by zapewnić sobie posłuch” (s. 160).
Według Autora, Jeanne miała skłonności homoseksualne:
“Miałaby ona inklinacje do homofilii, gdy,w korekcie swego programu genetycznego, poszukiwała spełnienia poprzez mężczyzn. Gdy łączyła się ona z obiema świętymi kobietami (św. Katarzyną i św. Magorzatą), wskazywała ona, że doświadczała ich wewnętrznej płci odpowiednio ‘naturalnie’ – by nie rzec: zdrowo. Rygorystyczna wstrzemięźliwość ‘w myśli i w uczynkach’ prowadziła do podświadomego, lecz niezwykle silnego pożądliwego partnerstwa” (s. 176-177)
Wnioskuje on na stronie 178:
“Sądzę, że termin “orgasm psychogeniczny” właściwie określa stan owej wewnętrznie męskiej Virgo. Jeanne d’Arc ‘nie uczyniła i nie powiedziała niczego w kobiecy sposób” – czytamy w “Chronica Petri”. Jej skrajna, ekstatyczna dyspozycja wyłoniłaby się w związku z tym z doświadczenia męskiego orgazmu”
Autor, jak zauważymy to poniżej, uważa Jeanne za bardzo inteligentną osobę. Pogląd ten prezentuje on kilkakrotnie w swej książce. A jednak, wydaje się, że z drugiej strony uważa on ją także za osobę “tępą”: jasno daje do zrozumienia, że ta inteligentna osoba była najwyraźniej niezdolna do rozróżnienia pomiędzy religijną egzaltacją a seksualną pasją…
Trzeba się zdecydować: albo misja Jeanne była jedynie propagandą, wymierzoną w populację i armię, by zjednoczyć ludzi dla jasno nakreślonego celu politycznego; albo nie była to w ogóle propaganda, co oznacza, że Jeanne ISTOTNIE doświadczyła swej ekstazy religijnej. Jest też trzecia hipotetyczna możliwość, mianowicie, że Jeanne była EWIDENTNIE pod wpływem doświadczenia religijnego i z tego powodu została wykorzystana przez innych dla celów politycznych.
Tak czy owak, jeśli miała ona doświadczenie religijne – a Autor nie wydaje się tego kwestionować – to wobec tego MUSIAŁA być zdolna do odróżnienia go od pragnień cielesnych.
Dlatego też szkoda, że Walter Rost nie zapoznał się z bodaj JEDNĄ książką lub artykułem dotyczącym fenomenu doświadczeń religijnych, choć mógł on znaleźć sporo takiej literatury w lokalnych bibliotekach diecezjalnych…
Jeśli założymy, że egzaltacja religijna istotnie miała miejsce, to wówczas ma sens wzięcie pod uwagę głównych różnic pomiędzy obiema tymi pasjami:
1. źródło inspiracji (będące jednocześnie punktem odniesienia) – i to tu już, na samym początku dana osoba wie skąd nadeszła inspiracja i co ją spowodowało
2. czasokres – krótki dla egzaltacji seksualnej, w przeciwieństwie do egzaltacji religijnej, która może trwać nawet szereg miesięcy bez przerwy – jedyne przerwy stanowiłby czas snu – a i to nie zawsze, gdyż ludki umysł dalej pracuje, nawet wtedy, gdy śpimy
3. zakres oraz siła oddziaływania na daną osobę i jej przyszłe decyzje. W końcu mówimy tu o oddziałaniu, które zmieniło życie Joanny do tego stopnia, że rozpoczęła ona regularne świczenia wojskowe, trwające całe lata, by przygotować się do misji wojskowej, a gdy już raz rozpoczęła ona swą służbę na wojnie, wyróżniała sił ona stale, gdy chodziło o energię, szybkość, wytrwałość i żelazną wolę.
Na stronie 177, aby podkreślić swe przekonanie o „seksualnych przeżyciach” Joanny, przypomina, że jej doświadczenia miały „cielesny” charakter: ona „całowała”, „obejmowała” owe „istoty niebieskie” (Katarzynę i Małgorzatę), widziała je na własne oczy, „wdychała ich niebiański zapach”, „słyszała” je i odczuwała ich „cielesne ciepło”.
Moje pytanie brzmi: kto spośród mistyków nie używa swych receptorów i komu spośród nich ich doświadczenie nie przynosi fizycznego komfortu? Jeśli taka osoba, jak Padre Pio na przykład, okazuje się stygmatykiem, to czy jest tak dlatego, że jego otwarte rany stanowią „psychogeniczny orgazm”?
W mojej osobistej opinii Autor sam siebie wprowadził w pułapkę pomyłek. Spójrzmy na następujący fragment jego argumentacji:
„Doświadcza ona wielkich odczuć radości „często”, „ani jeden dzień nie mija, by nie słyszała ona Głosu”, pojawiają się one „częściej niż może ona powiedzieć”, „rano, w południe i w nocy”. Męska dziewica „potrzebuje” tych doświadczeń”.
Przede wszystkim, nie doświadczała ona wszystkiego naraz, czasami “widziała” zjawy, czasami znowu “słyszała” je. Zresztą – gdy ona “słyszała”, to nie wiemy jakie to było “słyszenie”: czy zawsze “słyszała” fizycznie czy też wewnętrznie (“lokucje”).
Drugim błędem Autora jest to, że cytuje on częstotliwość takich manifestacji jako “ewidencję przeżyć seksualnych” Joanny. Proszę zwrócić uwagę na to, o czym wspomnieliśmy już powyżej: ekstazy seksualne trwają bardzo krótko. Jeżeli Joanna doświadczała swych fenomenów codzienne, „częściej niż może ona powiedzieć”, to oznacza to, że to, czego doświadczała, to wydłużona w czasie egzaltacja religijna, jako że takowa może ciągnąć się przez całe miesiące lub nawet lata. Nie zapominajmy przy tym, że gdy była ona sądzona w Rouen, musiała odczuwać ogromny strach przed zostaniem uwięzioną – może nawet na resztę życia – lub przed egzekucją. O ile niezmiernie wątpimy w to, że akurat w takiej sytuacji właśnie seks byłby tą rzeczą wywołującą jej obsesję, to z drugiej strony z całą pewnością jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że przeżycie religijne – i zaiste ogromna jego “potrzeba” – może być tą rzeczą, która stale towarzyszy więźniarce…
Trzecim błędem Autora – i to wiele mówiącym – jest jego interpretacja terminu “wielka radość” użytego przez Jeanne w celu opisania jej fenomenów (“magnum gaudium”, jak odnotowano w łacińskim tekście, co Autor przetłumaczył na niemiecki jako “große Wonne”). Cytuje on fakt, że Rzymianie zwykli rozumieć „gaudium“ także jako „podniecenie podczas rozkoszy miłosnej“ („Erregung beim Liebesgenuß”). To oczywiście prawda, gdyż „gaudium“, tak samo jak angielskie „bliss“ lub „joy“, niemieckie „Wonne“ czy polskie „rozkosz“, ma wiele znaczeń, odnoszących się zarówno do kwestii cielesnych lub duchowych. Przypuszczamy, że ta pomyłka, najprostsza z owych trzech popełnionych przez Autora, mogła być tą decydującą. Ponieważ termin ten może być użyty zarówno w odniesieniu do przeżyć seksualnych jak i religijnych w opisowym sensie (tak samo jak i „egzaltacja“ czy „ekstaza“), wielu autorów będzie myliło dwa najzupełniej różne doświadczenia po prostu dlatego, że jeden i ten sam termin może zostać użyty dla opisania ich.
Nasze długie wyjaśnienia oczywiście nie dowiodą tego czy Joanna była, czy nie była, homoseksualistką. I nie jest to nawet naszym zamiarem, by to czynić. My po prostu wyjaśniamy, że Autor popełnił prosty błąd (i to generalnie często spotykany w literaturze) w swym wysiłku objaśniania wszystkiego we “freudowski” sposób. I czyniąc to, sięgnął on po ewidencję, która nie dowodzi – i nie jest w stanie dowodzić – absolutnie niczego w tej materii.
Ale idźmy dalej.
“Do listy symptomów zespołu feminizacji jąder, według Hausera (G.A. Hauser: C. Overzier. “Intersexualität”, 1961, p. 261-282), należą nie tylko te,które objawiają się fizycznie. Syndrom przenika o wiele bardziej psycho-fizyczną całość danej osoby, formuje on osobę jako cieleśnie-psychicznie-duchową jednostkę (“es prägt den Menschen als leiblich-seelisch-geistige Person”), tak, że również w sferze świadomości i woli formowane są pewne cechy charakterystyczne. Gonadalni męscy interseksi posiadają generalnie pozytywne cechy inteligencji, konsekwencji i wytrwałości“ (s. 179).
Następnie Autor prezentuje przykłady w następnym rozdziale „Jeanne d’Arc war ein intelligentes Bauernmädchen“ („Jeanne d’Arc była inteligentną dziewczyną wieśniaczą”). Jako inteligencję definiuje on “zespół zdolności, który umożliwia rozwiązanie konkretnych i abstrakcyjnych problemów w celu radzenia sobie z nowymi wymaganiami i sytuacjami” (“Komplex von Fähigkeiten, der die Lösung konkreter und abstrakter Probleme und damit die Bewältigung neuer Anforderungen und Situationen ermöglicht“)
Autor uważa (s. 180), że J.d’A. była wiejskiego pochodzenia:
“Jeanne d’Arc była dziewczyną ze wsi i, wbrew wszelkim zapewnieniom ze strony potomków d’Arc, niskiego urodzenia” (“Jeanne d’Arc war ein Mädchen vom Lande und trotz aller Behauptungen der d’Arcschen Deszendenz von niederer Herkunft“)
Sądzi on jednak, że mogła nie być analfabetką, „że mogła czytać i pisać, chociaż nie płynnie“ („daß sie lesen und schreiben konnte, aber nicht fließend“ – s. 181)
Autor akceptuje głównie oficjalną wersję, jednak sądzi on także, że J.d’A. przygotowywała się do swej przyszłej misji wojskowej od 13 roku życia:
„Dziewica była całkowicie przekonana, od samego początku, t.j. od trzynastego roku życia, o swej Misji i przygotowywała się przez cztery długie lata coraz to bardziej konsekwentnie do swych przyszłych wyzwań również by wzrastać cieleśnie. Jeanne ćwiczyła się w rzemiośle wojennym, przede wszystkim w jeździe konnej“ (s. 193)
Na tej samej stronie (193) cytuje on G.A. Hausera, według którego „Zielstrebigkeit“ („konsekwencja w dążeniu do celu“) jest jednym z oczywistych symptomów psychicznych zespołu feminizacji jąder.
Gdy chodzi zaś o „Belastbarkeit“ („wytrzymałość“), inną cechę charakterystyczną syndromu, cytuje on badanie, które pokazuje, że metabolizm człowieka jeżdżącego konno (gdy koń zachowuje się spokojnie) wzrasta o 50% jeśli osoba jest dobrym jeźdźcem, jeśli jednak nie jest tak dobrze wyszkolona, może wzrosnąć do 172%. W kłusie byłoby to 339%, podczas gdy w galopie nawet 672%.
Tak więc wnioskiem Autora jest (s. 203), że słaba młoda dziewczyna nigdy nie byłaby w stanie dokonać czegokolwiek podobnego, nawet w ograniczonym czasie. Zresztą – i to wydaje się naprawdę istotne – powyższe liczby odnoszą się do WSPÓŁCZESNEGO jeźdźca, nie tego w PEŁNEJ zbroi!
„Joanna była podczas swej wybranej przez siebie służby wojennej tak wytrwała również dlatego, ponieważ przygotowywała się dobrze do obciążeń oczekujących walczącego rycerza. Tak więc ćwiczyła, zanim udała się do królag, również z kopią“ (s. 207). Co znaczy: musiała ona rozpocząć swe przygotowania wcześnie w życiu.
Kiedy i gdzie Jeanne d’Arc doznała swej pierwszej„wizji“?
Według „Journal du siège“ miała ją na pastwisku, gdzie spędzała czas „biegając i skacząc“ („courant et saillant“ – Qu IV, 118), ale według innego dokumentu miała ją podczas „szyjąc i przędąc“ (Qu IV, 118 – „cousant et filant“).
Wygląda na to, że Autor „głosuje“ na PIERWSZĄ z tych dwóch opcji… (s. 223)
Na stronach 219-225 Autor kwestionuje przekonanie Hausera, że kobiety z feminizacją jąder generalnie zachowują się w kobiecy sposób: „Gesamtverhalten meist weiblich“ („generalne zachowanie głównie kobiece“). Jednak że Autor (t.j. Walter Rost) zamieniłby tę konkluzję, w przypadku Jeanne, na „Gesamtverhalten meist männlich“ („generalne zachowanie głównie męskie”) – co uczyniłoby Jeanne wyjątkiem.
Gdy sędziowie zapytali Joannę “czy chciałaby być kobietą”, powiedziała, że odpowiedziała już na to pytanie wcześniej. Komentarz Waltera Rosta jest następujący: “Kto ma oczy, by widzieć i uszy, by słyszeć, może sam sobie udzielić odpowiedzi” (s. 224).
Na stronie 233 znajdujemy ten oto wywód na temat siły woli Joanny: jednym z powodów, dla których Joanna d’Arc stała się wkrótce odizolowana pośród mężczyzn (arystokratów i wojskowych) było to, że oni “zostali skonfrontowani z wolą osiągania celów, która wyszła daleko poza zwyczajowy poziom. Pojawiła się między nimi osoba, której potencjał energii groził wysadzeniem ram istniejących stosunków, ponieważ działał on zgodnie z zasadami, które dosłownie były nie z tego świata. Podejście Joanny było sprzeczne ze wszelką praktyką, okrywało także niesławą każdego, kto nie pragnął postępować podobnie. Jej wrodzone dążenie do czynienia jak najwięcej musiało zawstydzać nawet sprawnych mężczyzn. Odnosiło się wrażenie, jak gdyby Dziewica chciała zepchnąć wszystkich pozostałych na margines.”
W tym miejscu należy wziąć pod uwagę praktykę podejmowania decyzji w owych czasach. Niemal wszystkie decyzje, łącznie z tymi podejmowanymi na dworze królewskim, podejmowane były przez kolektywy, a nie po prostu przez osoby indywidualne. To samo miało miejsce w kościele, gdzie papieże musieli polegać na soborach. I oczywiście odnosiło się to także do procesów inkwizycyjnych, których ten z Rouen, między 9 stycznia a 30 maja 1431 jest oczywistym przypadkiem.
Będąc osadzoną na takim tle, Dziewica niemal zawsze postępowała inaczej.
“Pogląd Dziewicy na życie różni się prawie we wszytskich aspektach od korporacyjnego w swym charakterze poglądu na rzeczywistość w jej epoce” (s. 242)
Nawet jej Bóg odmienny jest od tego, jakiego możnaby się spodziewać (s. 243):
“Nie istnieje unio mystica, ani zaślubiny jej duszy z Bogiem. Nie jest on nawet jej “Bliźnim”, jak nieco później neoromantycy go rozumieli. Wręcz przeciwnie, Dziewica doświadcza Boga jako dostojnego, odległego, potężnego Pana świata, któremu człowieknie może czuć się bliskim. (…) Bóg Joanny nie oferuje żadnego ciepłego oparcia, pełnego pociechy. Bóg nie jest “miłującym” Bogiem, nie jest pełnym łaski, Wspomożycielem czy Błogosławiącym, lecz Bogiem-Królem, który włada wielką potęgąr. Jest on Nieosiągalny, nie ma z nim żadnego kontaktu. Nie przemawia on do Dziewicy osobiście.Udziela on jej swych objawień ustami of Archanioła i świętych, którzy są w Raju. Używa on ich “głosów” w celu zwracania się do tej, która stale go słucha. Ilekroć Joanna otrzymuje rozkazy Boga, nigdy nie słyszy ona osobiście Pana…”
“Wizerunek świata, jaki można rozpoznać z jej wypowiedzi, jest w dosłownym sensie teokratyczny (…) Na sztandarze Joanny jest on (Bóg) ukazany obrazowo: Bóg Ojciec w swej Chwale, dzierżący w dłoniach kulę ziemską, jako symbole tego, że ludzkość i całe Stworzenie zależą od jego woli. Dwaj klęczący i modlący aniołowie prezentują się jako modele, gdyż my wszyscy jesteśmy na Ziemi po to, by miłować Boga, służyć mu i dzięki temu dostawać się do Nieba’”(s. 243-244)
Poza Bogiem, nie wydaje się istnieć jakikolwiek inny autorytet dla Jeanne d’Arc. Tego samego dnia, którego Karol VII został namaszczony i koronowany w Rheims, Jeanne wysłała list do księcia Burgundii, Filipa Dobrego. W nim Jeanne oświadczyła m.in:
“Jeanne Dziewica życzy sobie od was, w imię Króla Niebios, mego prawowitego i suwerennego Pana, że Król Francji i Ty winniście zawrzeć dobry, mocny i trwały pokój…”
Autor przypomina nam co papież Pius II napisał o Joannie i jej nastawieniu:
“Przybyłam do was, krwi królewska, na polecenie Boga, nie za moją własną radą. On nakazał, byście mnie słuchali. Jeśli posłuchacie, zwrócę wam z powrotem wasze terytorium. Nie czynię pustych obietnic. Jeśli wierzycie w Boga, to uwierzcie również we mnie.”
Także Jacques Gelu, arcybiskup Embrun, w swym “Traktacie” z maja 1429, popiera roszczenie Joanny i mówi, że posłańcowi Boga “nie wolno sprzeciwiać się w jakikolwiek sposób, lecz Karol musi być jej bezwarunkowo posłuszny”.
A pewien poemat wyraża to w bardzo prosty sposób:
“Bądź zawsze gotów słuchać rozkazów” (“Esto suis jussis semper parere paratus”) (s. 246)
Przypomniano nam także historię z “Breviarium historiale” o “prezencie”, o który Jeanne miała poprosić Karola VII, a nad którym zastanawialiśmy się tutaj:
www.monio.info/2012/12/29/joanna-darc-krolowa-jednej-chwili/
Jeanne widziała siebie nie tylko jako medium pomiędzy królem a Bogiem, ale także między klerem a Bogiem. Przykłady tego Autor podaje na stronach 256 – 270.
“Założenie, że w Joannie d’Arc jako przypadku feminizacji jąder, silnie zaakcentowana skłonność do zachowań protagonistycznych jest rozpoznawalna, zostaje potwierdzone. Jest jasne, że, z opisanej pozycji, była niezdolną do włączenia się do społecznej tkanki kolektywnego przywództwa. Przez cały czas pozostawała w dystansie wobec autorytetu: autorytetu ojca w rodzinie, autorytetu posiadających dowództwo w armii, autorytetu króla i w końcu autorytetu administratorów jurysdykcji kościelnej. Dla Dziewicy było nonsensem uczestniczenie w spotkaniach rady, na których dyskutowane było i przyjmowane rozwiązanie, którego nie mogła zaaprobować.” (s. 275)
By podsumować książkę Waltera Rosta, wyrazimy się następująco:
Autor nie potrafił zaprezentować dowodu dla poparcia swej hipotezy o “pseudohermaphroditismus masculinus internus” Joanny. Zapewne nigdy się nie dowiemy czy w ogóle miała ona ten syndrom. I generalnie występuje on jedynie u 1 kobiety na 20 tysięcy, co oznaczałoby, że we Francji czasu Joanny d’Arc mogło być nie więcej niż dwieście kilkadziesiąt takich kobiet, czyli prawdopodobieństwo, że akurat ona ten syndrome posiadała, wynosi jedną dwudziestą promila.
Jednak po tym jak sami zapoznaliśmy się z istniejącą ewidencją historyczną i gdy porównaliśmy książkę Rosta z tym, co obecnie wiadomo o tym syndromie, musimy przyznać, że jego argumentacja jest przekonująca. Nie możemy dłużej łatwo odrzucać jego hipotezy.
O wiele słabszy jest, z drugiej strony, jego argument na rzecz homofilii Joanny. Zauważyliśmy, że nie nadał on jej zbyt wielkiej wagi i generalnie została ona jedynie wspomniana, niejako “na marginesie” głównego tematu jego zainteresowania. Cokolwiek o niej napisał, byliśmy w stanie z łatwością odrzucić jego stwierdzenia w tej mierze. Szczególnie odkąd w grupie kobiet dotkniętych syndromem AIS istnieje, statystycznie, mała możliwość homofilii. To znaczy: ogólnie w grupie tego syndrome aż do 25% kobiet posiada problem z identyfikacją z własną płcią. Jednak jest to prawda głównie wśród dotkniętych niekompletną, częściową formą syndrome (PAIS), gdy natomiast te, które mają kompletną formę (CAIS), jak Joanna (wg Autora), rzadko kiedy mają problem z taką identyfikacją.
Uznaliśmy uwagi Autora o budowie ciała Joanny za interesujące, a jego wnioski za przekonujące – co już podkreśliliśmy w niniejszym artykule.
Niezbyt przekonująca jest łatwość Autora – jeśli nie wręcz naiwność – z jaką akceptuje on oficjalną historię pochodzenia Joanny i jej wieku. Szczególnie w odniesieniu do jej wieku jego stanowisko może nawet budzić zdumienie, gdyż studiował on ofocjalne protokoły “Procès de Condamnation” z 1431 roku, w którym Joanna wypowiedziała się na temat swego wieku nie po prostu jeden raz, lecz cztery razy (21, 22, 24 i 27 lutego), z których to wypowiedzi wynika, że w 1431 roku nie miała 19 lat, lecz co najmniej 23…
To jednak jest jedynie mały błąd Autora, biorąc pod uwagę, że jego główny temat jest zupełnie inny.
Żadna książka kiedykolwiek napisana na jakikolwiek temat nie jest “końcową” ani “ostateczną”.
Wszyscy, którzy zainteresowani są poważnie studiowaniem historii życia Joanny d’Arc, powinni również przestudiować tę książkę. Nie straciła ona nic ze swej wartości w ciągu tych 32 lat od momentu opublikowania jej po raz pierwszy w Niemczech.