O ile pierwszym miejscem osiedlenia luterańskich kolonistów z Prus był Klemzig, a najbardziej znaną ich miejscowością jest Hahndorf, to z kolei najbardziej „niemieckim” rejonem w Australii jest Dolina Barossy (Barossa Valley) w Południowej Australii na północny wschód od Adelaide. Nazwę swoją (pochodzącą z Hiszpanii) dolina ta otrzymała od założyciela Adelaide, pułkownika Williama Light. Osiadający tam staroluteranie nazywali ją jednak często „Neuschlesien”, czyli „Nowy Śląsk”.
Pułkownik Light nazwał ją „Barossa Valley” w roku 1837 od Barossy (obecnie „Barrosa”) w Hiszpanii, gdzie wziął udział w zwycięskiej bitwie przeciw Francuzom 5 marca 1811 roku. Południowoaustralijska Dolina Barossy ma mniej więcej 8 km szerokości i około 40 km długości. W 1842 roku zaczęli się tam pojawiać pierwsi osadnicy angielscy i niemieccy. Mniej więcej w tym samym czasie więc, gdy powstawał Lobethal na wschód od Adelaide, około 60 km na północ od niej pojawiać się zaczęły nowe osady niemieckich luteranów. Niektórzy osadnicy mieszkali na początku dosłownie gdzie się dało. Na przykład Friedrich Herbig z Zielonej Góry wraz z żoną Caroline (ur. w Nekli) mieszkał w… dużym, rozłożystym i pustym w środku 300-500 letnim drzewie eukaliptusowym w okolicach Springton. W tym drzewie urodziło się ich pierwsze dziecko. Drzewo to wciąż znane tam jest jako “The Herbig Family Tree”.
Spośród wsi w Neuschlesien najwcześniej powstała Bethanien (obecnie Bethany) w początkach roku 1842. Nazwa osady przejęta została z Nowego Testamentu (p. Mt 21:17; Mk 11:11 i 14:3; Jn 11:1-18; i 12:1). Jej założycielami byli luteranie z Dolnego Śląska i Wielkopolski, którzy przybyli wraz z pastorem Fritzsche na “Skjoldzie” w poprzednim roku i którzy tymczasowo zamieszkali w Klemzig i Hahndorf. Napisy na zachowanych nagrobkach w Bethany mówią niejednokrotnie o miejscowościach, z których ludzie ci pochodzili: Prittag (Przytok), Wolstein (Wolsztyn), Tirschtiegel (Trzciel), Sawade (Zawada), Grünberg (Zielona Góra), Freistadt (Kożuchów), Jauer (Jawor). Jeden tutejszy pastor pochodził z Berlina. Był to Heinrich August Eduard Meyer. Urodzony w 1813 roku, wyjechał do Australii w roku 1840 wysłany tam przez Drezdeńskie Towarzystwo Misyjne i prowadził działalność misyjną wśród Aborygenów. Gdy skonczyła się finansowa pomoc z Drezna dla misji, został zaproszony jako pastor do Bethanien w 1848 roku. Wcześniej wieś ta otrzymywała posługę duszpasterską od pastora Fritzschego z Lobethal. Pastor Meyer zmarł 17 grudnia 1863 roku, jego czarny żelazny nagrobek wciąż znajduje się na „cmentarzu pionierów” w Bethany (Bethany ma trzy małe cmentarze). Jak wyglądała Bethanien krótko po założeniu, przekonujemy się patrząc na zachowana z tamtych lat akwarelę George’a Frencha Angasa (powyżej).
Charles Otto z Bethany napisał, prawdopodobnie w latach 60-tych XIX wieku, żartobliwy wierszyk o wsi swego dzieciństwa. Wierszyk ten prezentujemy w oryginale oraz w tłumaczeniu:
Nach Bethanien, nach Bethanien Do Betanii, do Betanii
will ich meinen Weg hinbahnien, szedłbym teraz w tęsknej manii,
wo gefall’ne Hütten stehn, gdzie się chaty rozpadają,
alle Kinder barfuss gehn, dzieciaki boso biegają,
Kuh- und Schweinstall schrecklich stinken, gdzie chlewiki strasznie smrodzą
Leute in den Mud versinken: ludzie w błocie stale brodzą:
wo es dűster rings umher, gdzie posępnie dookoła,
dahin sehnt mein Herz nach sich sehr. tam mnie serce tęsknie woła.
In Bethanien, in Bethanien, W tej Betanii, w tej Betanii,
wo die Kinder, die rotwangigen, gdzie dzieci z krasnymi licami
eilends hin zur Schule laufen, do szkoły spiesznie biegają
unterwegs sich tűchtig raufen, i żywo się przy tym szturchają,
wo Herr Topp den Prűgel schwingt, gdzie pan Topp*swym batem wali
dass es durch die Hose dringt: aż przez portki tylek pali:
Klagetöne werden laut, głośny lament niesie w górę,
wenn er gerbt die blöße Haut. gdy garbuje gołą skórę.
Wymieniony tu “pan Topp” to nauczyciel w miejscowej szkole luterańskiej, Friedrich Topp (1809 – 1892). Uczył tam 45 lat, nawet gdy osiagnał już 80 rok życia. Przybył do wsi kilka miesięcy po jej założeniu w 1842 roku. Pełnił też funkcję kościelnego i organisty. Podczas zebrań rady parafialnej to on spisywał (podobno bardzo ładnym, ‘kaligraficznym’ pismem) wszystkie protokoły. Musiał zostać naprawdę dobrze zapamiętany przez swych uczniów, skoro potem o nim pisali, jak Charles Otto. To oni też ufundowali później jego nagrobek, wciąż istniejący na cmentarzu w Bethany.
Langmeil (obecnie zwany Tanunda) to druga w kolejności miejscowość założona przez luteranów w Neuschlesien. Powstał w tym samym roku co Bethanien, założony przez przybyszów z Klemzig i Hahndorf, do których dołączali później kolejni imigranci udający się tu wprost ze statków. Langmeil położony jest bardzo blisko Bethanien (na północny zachód od niej) i zawdzięcza swą nazwę wsi Langmeil (Okunin) k. Sulechowa. W Langmeil zamieszkał pastor August Kavel i tam też został pochowany w 1860 roku (powiększ zdjęcia obok). Jego brat, Ferdinand, był natomiast pierwszym nauczycielem w miejscowej szkole od jej otwarcia w 1845 roku. Szkoła ta istnieje w dalszym ciągu.
Najstarszy z tutejszych kościołów zbudowano w 1849 roku. Został on przebudowany w roku 1871. Znany jest jako „Tabor Lutheran Church” (http://users.chariot.net.au/~falland/Tabor/ ). Istniejący wokół niego cmentarz jest jednym z najbardziej znanych pionierskich cmentarzy luterańskich w Australii. I znów, tak jak w Bethany, nagrobki mówią o miejscach, z których przybywali tu osadnicy: Cichogora (Cichagóra), Chlastawe k. Zbaszynia (bei Bentschen), Bobersberg (Bobrowice k. Krosna Odrzańskiego), Crossen (Krosno Odrzańskie) itd. Przez dłuższy czas osady i wsie zakładane przez kolonistów zachowywały swój narodwy charakter. W 1851 Tanundę odwiedził niemiecki podróżnik Friedrich Gerstäcker. Został uderzony wówczas niemieckim charakterem tego miejsca do tego stopnia, że jego zdaniem „Podróżnik sądziłby, że znajduje się w jakiejś małej wsi ze starego kraju między Renem i Odrą”. A oto jego opis wnętrza domu w Tanundzie:
„Przy piecu siedziała stara babka z białowłosym dzieckiem na kolanach. Ta starsza kobieta stanowiła wierny, znakomity przykład starszej niemieckiej wiesniaczki, jaki znaleźc można jedynie w centrum Niemiec. Jestem przekonany, że wszystko w niej było prawdziwe, aż do spinek i sznurówek. I nie tylko to, lecz wszystko w pokoju było niemieckie: piec, krzesła, stoły, kredensy, zydel, spluwaczka, ceramiczne garnki, talerze udekorowane tekstami, wersety z hymnału; krotko mówiąc wszystko było niemieckie. Weź jakąkolwiek realną saksońską lub pruską wiejską izbę dzienną, zapakuj ją starannie w bawełnę i przetransportuj do Doliny Barossy, a nie będzie wyglądala bardziej autentycznie niż ta, w której stałem.”
Nie wszystkie osady przetrwały po dziś dzień. Przykładem może służyć Hoffnungsthal założony w roku 1847 przez osadników pochodzących głównie z Wielkopolski (w sumie ok. 20 rodzin). Wieś ta reprezentowała (tak jak w większości innych przypadków) typ ulicówki (Starassendorf). Na widocznym obok zdjęciu możemy odtworzyć jej wygląd. Na pierwszym planie widzimy kamienny postumencik w miejscu, w którym stał mały kościółek luterański. Był on zbudowany z drewna i obłożony z zewnątrz gliną, był on kryty strzechą. Miał też organy, których tworcą był Carl Krueger. Z tyłu, poniżej kościoła biegła mała ulica, która prowadziła mniej więcej obok miejsca, gdzie widać jeszcze martwe drzewo. Kończyła się ona po prawej stronie u podnóża zbocza, na którym mieścił się cmentarz. Wzdłuż uliczki stały domostwa, po lewej zaś stronie rozciągaly się poletka uprawne i ogródki. Założenie wsi jednak w tym miejscu okazalo się fatalne. Niemcy byli ostrzegani przez okolicznych Aborygenów przed powtarzającymi się tam co jakiś czas powodziami po cięłkich opadach. Zlekceważyli jednak te ostrzeżenia. W październiku 1853 roku miały miejsce takie właśnie ulewy i to przez cały tydzien. Jak wspominał później jeden z mieszkanców, G. Juers:
“W dzień i w nocy deszcze zalewały niczym powódź… Wszystkie farmy i ogrodki zostały zatopione. Woda dostawała się już do domów i jej poziom szybko się podnosił. W wielkim pośpiechu otworzyli zagrody, by trzoda i bydło mogły uciec. Zanim strumienie i potoki opróżnily się z wód z opadów, Stary Hoffnungsthal znalazł się pod wodą na osiem stóp.” (ok. 2 m 44 cm – przyp MM).
Mieszkańcy przenieśli się do Doliny Lyndoch czy New Mecklemburg. Np rodzina Heinricha Goile z Wolsztyna w Wielkopolsce przeniosła się do wsi Schönborn (również w Barossie) tak nazwanej po innej wsi wielkopolskiej (obecnie znanej jako Kępsko). Niektórzy jednak przenieśli się aż do USA. Jedynie kościółek służył jeszcze przez kilka następnych lat. Później został rozebrany. Na zdjęciu z lewej strony: miejsce, w którym ów kościół się znajdował. Po prawej tablice pamiątkowe stojące na owym cokole (powiększ).
W sumie na Nowym Śląsku powstało wiele wsi i osad założonych przez luteranów z terenów dzisiejszej Polski. Na przykład w roku 1855, a więc już po podziale w kościele luterańskim, dwadzieścia trzy rodziny z Hahndorf popierające pastora Kavela i pragnące mieszkać bliżej niego założyły w Barossie wieś Grünberg czyli Zielona Góra (obecnie Karalta). Wśród innych osad w Barossie znajduja się Gnadenfrei (istnieje taka miejscowość na Dolnym Śląsku: obecnie nazywa się Piława Górna, k. Dzierżoniowa ), Gnadenberg, Krondorf (na zdjęciu: droga do Krondorf), Kaiserstuhl, Rosenthal, Buchsfeld i szereg innych. http://www.teachers.ash.org.au/dnutting/germanaustralia/e/ortsnamensa.htm
Na Nowym Śląsku uprawiano glównie zboże, choć rejon ten słynie przede wszystkim z winnic i to do tego stopnia, że gdy wspominana jest Barossa Valley, kojarzona jest ona natychmiast z winem. Pierwsze winnice założyli tu zarówno Anglicy jak i Niemcy. Z tych niemieckich najbardziej dziś znanymi są „Lehmann”, “Seppelt”, “Kaiserstuhl” i “Krondorf”.
Wpływ kościoła na życie i zwyczaje wiernych
Bez wątpienia wpływ ten był ogromny i regulował on całkowicie życie codzienne członków kościoła, włączając w to nawet wybór małżonków. Konwencja w Hahndorf w roku 1840 postanowiła na przykład że:
„Kongregacja uznaje zasadę, że członkowie kościoła powinni zawierać związki małżenskie jedynie z członkami kościoła oraz że każdy, kto lekceważy zbawienie własnej duszy oraz radę kościoła, musi spodziewać się ekskomuniki z kongregacji”.
(cytowane za: „Three Brothers from Birnbaum”, s. 26)
Z początku próbowano zapobiegać nie tylko małżeństwom z osobami spoza kościoła luterańskiego, ale i spoza niemieckiej grupy etnicznej. Jednak ten drugi „zwyczaj” złamany został bardzo wcześnie, bo już w 1840 roku przez… samego pastora Kavela, który po śmierci swej pierwszej żony poślubił Angielkę, Anne Catherine Pennyfeather.
Wszelkie “wykroczenia” i przewinienia, jak pijaństwo, cudzołóstwo, udział w grach hazardowych, zaniedbanie uczestnictwa w nabozeństwach, a nawet… tańce, były karane przez kosciół i wymagano za nie pokuty, nieraz przed całą zgromadzoną kongregacją. Takie „wymierzanie sprawiedliwości” przez kościół było też niewątpliwie jedną z przyczyn wspomnianego tu braku, w pewnym okresie, posterunku policji w Hahndorf. Cytowaliśmy również opinię Johna Bulla dotyczącą dyscypliny prawnej kolonistów niemieckich. Jeszcze przed Bullem, w roku 1846, niemal identycznie wyraził się Francis Dutton w swej książce „South Australia and its Mines”:
„Nie narzucający się w swych manierach, wysoce przedsiębiorczy i oszczędni, ci emigranci niemieccy tworzą dziś bardzo niezależną i pomyślnie rozwijającą się część wspólnoty południowoaustralijskiej; annały Sądu Najwyższego stanowią świadectwo ich generalnie zdyscyplinowanego zachowania, nie było, jak sądzę, ani jednej instancji, w której ktokolwiek spośród tych Niemców zostałby skazany za jakiekolwiek przewinienie.”
W Południowej Australii na ponad 15 tysiecy osadników niemal 2000 żyło w ubóstwie lub na jego krawędzi i korzystalo z przyznawanej przez rząd zapomogi. Już w 1841 roku, a zatem zaledwie 3 lata od założenia pierwszej osady (Klemzig) i dwa lata po powstaniu Hahndorf, prasa notowała, że wśród pobierających zapomogi nie było Niemców („Nie było wśród nich Niemców, gdyż osiedlili się oni i pomyślnie rozwijali w swych małych posiadłościach”). W tym samym roku powstała Komisja mająca za zadanie „badanie przypadków zasługujących na zapomogę oraz generalne zaradzenie nieszczęściu i biedzie. Żadni Niemcy nie zwrócili się po zapomogę”. („Three Brothers from Birnbaum”, s. 26).
Generalnie rzecz biorąc, luteranie ci nie akceptowali pomocy finansowej państwa nie tylko w powyższych sprawach, ale i w kwestiach edukacji prowadzonej przez kościół. Szkoly fundowane były z zasobów kongregacji. Niektórzy autorzy podkreślają tutaj, że podejście takie podyktowane było nieprzyjemnymi wspomnieniami z Prus, gdzie państwo sprawowało kontrolę nad tymi kwestiami. Sprzeciwiano się dość regularnie inspekcjom szkół przez państwowe władze oświatowe i później było to jedną z przyczyn, dla których szkoły te zostały zamknięte w latach I Wojny Światowej. Podejrzewano bowiem, że dalej nauczano tam w języku niemieckim, a nie w angielskim. Za posługiwanie się językiem niemieckim zamknięto także miejscowe gazety niemieckie jak „Süd-Australische Zeitung” (na zdjęciu: wydrukowany w owej gazecie nakaz jej zamknięcia). Zwyczaje panujące w kościele luterańskim w Australii miały tendencje do odseparowywania imigrantów od pozostałej części społeczeństwa. Językiem liturgicznym był wyłącznie niemiecki. Posiadane przez imigrantów egzemplarze Biblii też drukowane były po niemiecku. Na każde nabożeństwo przynoszono ze sobą Biblię oraz dość duży hymnał wrocławski.
Dzieci obowiązkowo uczęszczały do szkoły niedzielnej i to aż do osiągnięcia co najmniej 16 roku życia.
Podczas nabożeństwa obowiązkowo mężczyźni siadali w ławkach po lewej stronie, kobiety zaś po prawej (w Lobethal zwyczaju tego zaniechano dopiero w roku 1964). Po skończonym nabożeństwie kobiety zawsze opuszczały kościół jako pierwsze, dopiero później wychodzili mężczyźni. Same nabożeństwa trwały na ogół dość długo, często aż do trzech godzin, do czego przyczyniała się duża liczba śpiewanych hymnów oraz kazanie, które rzadko bywało krótsze niż godzina.
Nie prowadzono natomiast żadnych zbiórek pieniężnych podczas nabożeństwa. Wpłaty roczne na potrzeby kościoła dokonywane były na podstawie oceny finansowych możliwości poszczególnych rodzin, a ocen tych dokonywała komisja wybierana przez całą kongregację. Można było odwoływać się od decyzji komisji dotyczącej wyznaczonej wysokości opłat, jednakże odmowa dokonywania wpłat pociągała za sobą utratę prawa głosu w kościele.
O wpływie kościoła świadczy zresztą już sam fakt, że kościół był zawsze pierwszym stałym budynkiem w zakładanej miejscowości. Tak było w Lobethal, tak było w Hahndorf, tak też było na Nowym Śląsku w Dolinie Barossy. Z czasów osadnictwa w tym rejonie pozostaje po dziś dzien trzydzieści sześć kościołów, największe w Langmeil (Tanunda) oraz w Light Pass. Gdy budowano ten drugi , drewno transportowane było 48 kilometrów w trudnych warunkach, drogami nieprzejezdnymi w czasie opadów.
Michał Monikowski
Perth, Australia
Pierwsi, którzy zwali siebie Australijczykami część4, część6